wtorek, 28 czerwca 2016

Rozdział 22

Kiedy Hermiona weszła do departamentu, prawie wpadła na biegnącego Kena.
— Hermiona!
— Witaj, Ken — powiedziała, uśmiechając się do niego.
— Wow, piękna jak zawsze — odparł szczerze.
Dawna Hermiona zapewne zaczęłaby się jąkać i zarumieniłaby się, ale po wysłuchiwaniu tylu komplementów od Draco i Blaise’a, przyzwyczaiła się do komplementowania jej wyglądu i teraz jedynie jej policzki lekko poróżowiały.
— Dziękuję, Ken. Jak minął weekend?
— Strasznie.
— Dlaczego?
— Jacyś ludzie odkryli gdzie mieszkam. Nie wiem jak, ale to zrobili. Czułem się tak, jakby ktoś obserwował mnie cały czas. I zostawiają ciasta pod drzwiami do mojego domu. Moja lodówka jest wypchana po brzegi tortami i nie mieści się do niej reszta mojego jedzenia.
— To jest —Hermiona skrzywiła się. — Niepokojące. Ken nie jedz tych ciast zanim nie sprawdzisz ich zaklęciem.
— To jest niepokojące. A dlaczego?
— Eliksir miłosny — mruknęła pod nosem, jakby to była oczywistość.
Ken spojrzał na nią z przerażeniem. — Dziękuję za ostrzeżenie. Nawet o tym nie pomyślałem — powiedział blady jak ściana. — Żałuję, że nie mogę znaleźć nikogo, kto mógłby trzymać ich z dala ode mnie.
— To wszystko czego wymagasz od swojej wymarzonej kobiety? — zapytała Hermiona, śmiejąc się.
— Nie, ale to jest najważniejsze. To powinien być ktoś o silnej osobowości. Ktoś, kto wierzy we własne możliwości. Ktoś taki jak ty byłby doskonały. — Ken mrugnął. — Ale bez przerażającego narzeczonego.
— Skąd wiesz?
— Trudno nie zauważyć pierścienia, Hermiono Granger. — Uśmiechnął się i wskazał głową jej dłoń.
Hermiona otworzyła usta, jakby chciała powiedzieć oh. Potem zarumieniła się. — Cóż, tak. Ken, czy mógłbyś nikomu o tym nie mówić? Próbuję zachować to w tajemnicy — powiedziała, odwracając pierścień na palcu w taki sposób, żeby wielki diament nie był widoczny.
— Ja nic nie wiem. Kiedy skończysz przeglądać akta sprawy Otto, mogłabyś mi je podrzucić? Myślę, że znalazłem lukę w dochodzeniu.
— Naprawdę? Oczywiście.


Hermiona była tak zaintrygowana tym, że Ken znalazł lukę w dochodzeniu, że nie zauważyła roztrzęsionej Anny. Nie była także świadoma tego, że asystentka omal nie wyskoczyła ze skóry, kiedy zobaczyła ją w wejściu do departamentu.
— Witaj, Anno. Czy są dla mnie jakieś wiadomości? — zapytała Hermiona, zerkając na papiery leżące na biurku.
— Nie. — Anna pokręciła głową.
— Oh — powiedziała panna Granger zaskoczonym tonem. Wyjechała na cały tydzień i nie było żadnych wiadomości? Pierwszy raz coś takiego się zdarzyło. — Cóż, w takim razie zajmę się aktualnymi sprawami — mruknęła, podchodząc do drzwi.
— Nie, nie czekaj! — Anna niemal krzyknęła, gdy rzuciła się na Hermionę.
— Anno! — jęknęła kobieta, gdy kobieta trzymała się jej torebki.
— Nie możesz tam wejść!
— Dlaczego nie? — zapytała zdezorientowana, starając się dostrzec w Annie jakieś złe intencje.
— Przepraszam, nie mogłam. Próbowałam powiedzieć nie, zrobiłam to, ale…. — zaczęła swoją tyradę.
— Anno, po prostu to powiedz.
— Tu jesteś — powiedział inny głos, kiedy otworzyły drzwi do gabinetu Hermiony.


Hermiona spojrzała w górę i zobaczyła tuż przed sobą Sadie Rayne, która wyglądała jakby wyszła z sesji zdjęciowej. Miała na sobie niebieską sukienkę bez ramiączek, która powodowała, że jej oczy były jeszcze bardziej wyraziste. Włosy miała upięte w luźnego koka, który w tym sezonie był bardzo modny. Hermiona nie mogła się powstrzymać i jęknęła. Sadie była piękna i nikt nie mógł temu zaprzeczyć.
— Ładne kwiaty — powiedziała kobieta, gdy weszła za Hermioną do jej gabinetu. — Są od Draco, prawda?
Panna Granger rozejrzała się i zobaczyła kilkanaście bukietów, które dostała od blondyna w tamtym tygodniu. — Tak — odparła ostrym tonem.
— Nie martw się, on nigdy nie kupił mi kwiatów. Ale zawsze pomagał mi wybrać odpowiednie dla jego matki — zapewniła Sadie spokojnym głosem.
— Oh. — Hermiona usiadła przy biurku i wskazała gościowi krzesło naprzeciwko siebie. — Więc um chciałaś o czymś ze mną porozmawiać? — spytała Hermiona ostrożnie.
— Tak — odpowiedziała krótko zmysłowym głosem, takim który idealnie do niej pasował.
Hermiona czekała aż modelka powie coś więcej. Chciała być uprzejma. Potem będzie mogła wyrzucić ją za drzwi, bez poczucia winy.
— Zanim mnie wyrzucisz, proszę wysłuchaj mnie. Muszę z tobą porozmawiać. Nie podnosimy różdżek — powiedziała Sadie, zakładając nogę na nogę.
Hermiona zacisnęła usta. — Mów.
Modelka wzięła głęboki oddech. — Dowiedziałam się, że Ron zdradził mnie z jakąś ohydną babą, która nazywa się jak kwiat…
— Lavender? — Hermiona domyśliła się, że to o nią chodzi.
— Znasz ją? — Brunetka spojrzała na nią z zaskoczeniem.
Hermiona zamrugała. Miała rację? — Tak, chodziłam z nią do szkoły.
— Wtedy też była taka spieczona?
Hermiona nie mogła się powstrzymać od śmiechu.
— Mój Boże. Nie miałam tego na myśli, ale on zdradził cię ze mną, przed twoją przemianą… to nie w porządku i ja tego nie rozumiem — jęknęła Sadie zrozpaczonym głosem.
Hermiona nie wiedziała, czy ma się obrazić czy nie.
— A teraz zdradza mnie z tą Laurel.
— Lavender — poprawiła ją automatycznie Hermiona.
— Tak, Lavender. Do cholery, co z nim jest nie tak? — skończyła Sadie i spojrzała na Hermionę.
Panna Granger powinna być obrażona i zła, ale nie była. Stwierdziła, że nie ma sensu się tym przejmować, bo już dawno zakończyła związek z Ronem. Jednak musiała przyznać jej rację. Ron był specyficznym człowiekiem. Hermiona była z nim odkąd ukończyła siedemnaście lat. Skrycie dziękowała mu za to, że z nią zerwał, bo dzięki temu przeszła drastyczną przemianę. Kiedyś nie uważała siebie za piękną kobietę i obawiała się wyrażać swoje zdanie na różne tematy, bo nikt nie brał tego na serio. Teraz było zupełnie inaczej. Czuła się piękna i emanowała pewnością siebie.
— Dlatego przyszłam z tobą porozmawiać. Jesteś niezwykłą kobietą, Hermiono Granger. Jesteś najlepszą rywalką, jaką miałam w swoim życiu. Dawna ja zapewne nie dałaby za wygraną i nie oddałaby ci Dracona tak łatwo — zaśmiała się.
Hermiona nie mogła się powstrzymać się i zarumieniła się. To było bardzo dziwne, bo rozmawiała z kobietą, z którą jej były narzeczony ją zdradził. — Naprawdę nie wiem co powiedzieć — przyznała Hermiona.
— Cóż, ja mam wiele do powiedzenia — powiedziała modelka, poprawiając włosy wpadające do oczu. — Po pierwsze chcę powiedzieć, że zerwałam z Ronem.
Hermiona otworzyła szeroko oczy.
— Po drugie, ten głupi artykuł. O tym, że jestem w ciąży.
Panna Granger spojrzała na nią ostro. Oczekiwała wyjaśnień.
— Nie jestem w ciąży. Jestem modelką i nie zamierzam mieć dzieci. Za bardzo zależy mi na mojej pracy. Więc przepraszam jeśli ten artykuł popsuł coś między tobą a Draco — Sadie teatralnie przewróciła oczami, mówiąc o artykule.
Hermiona nie mogła się powstrzymać i zaczęła bawić się pierścionkiem zaręczynowym. Poczuła zdrętwienie.
— Artykuł napisała ta baba Lavender?
Hermiona skinęła głową, gdy Sadie wreszcie wymówiła jej imię prawidłowo. Lavender napisała ten artykuł. Dopiero teraz sobie o tym przypomniała.
— Myślę, że miała nadzieję, że dzięki niemu Ron mnie zostawi. W sumie i tak dostała to, czego chciała. Jego.
Hermiona próbowała poskładać w całość to co przed chwilą usłyszała.
— A to jest dla ciebie — powiedziała Sadie, pochylając się i wyciągając pudełko. Podała je Hermionie.
Kobieta spojrzała na nią pytająco. Ale po chwili rozwiązała wstążkę. Ku jej ogromnemu zdziwieniu w pudle była wspaniała sukienka. Ta, którą miała na sobie podczas Balu. Ta, którą Draco kupił dla niej.
— Powiem to tylko raz. Bardzo przepraszam za to, że zniszczyłam twoją sukienkę na Balu. Byłam złośliwa i okrutna. Naprawdę bardzo przepraszam. To po prostu. Ja… byłam bardzo zarozumiała.
Hermiona milczała.
— Uwielbiam być w centrum zainteresowania. Uwielbiam być kobietą, której pragnie każdy —mężczyzna i której nienawidzą wszystkie kobiety na ziemi. Taka właśnie jestem. — Wzruszyła ramionami. — Tamtej nocy nie ty miałaś błyszczeć, tylko ja. Planowałam to od samego początku.
Hermiona spojrzała na nią zdezorientowana. — Przepraszam.
Sadie westchnęła. — Ja zdradziłam Draco celowo, ale nie wybrałam Rona. To on wybrał mnie. — Sadie zacisnęła usta. — Wiedziałam, że media oszaleją i tak było. Chciałam być w centrum uwagi. Ale nie pomyślałam, że mogę z tobą konkurować i to był mój błąd — dokończyła z uśmiechem.
— To wszystko przez Draco.
— Nie, to co innego. Każdy facet może kupić dziewczynie sukienkę, ale to ona w niej błyszczy.
Hermiona nie mogła się powstrzymać i pomyślała, że kobieta siedząca przed nią nie jest taka straszna jak myślała. — Skoro tak się przepraszamy, to przykro mi z powodu twoich włosów.
Sadie uniosła brwi ze zdziwieniem. — Ty to zrobiłaś? — zapytała z niedowierzaniem.
Hermiona jedynie uśmiechnęła się przepraszająco.
Modelka zaśmiała się. — Cóż, nie powinnam być zaskoczona, ale naprawdę nie przyszło mi to do głowy. Jesteś bardzo groźnym przeciwnikiem. Nic dziwnego, że Draco jest tak tobą zauroczony.
Powiedziała jego imię z taką łatwością, że Hermionie zjeżyły się włosy na rękach.
— Wiesz, nigdy nie kochałam Draco i Rona jednocześnie. To trochę za dużo. Jeden mi wystarczy — Westchnęła. — Jednak bardziej pasuje do mnie Ron. Kocha być w centrum uwagi, fanów i blask fleszy. Draco to taki facet, który jest sławny z powodu wyglądu i pieniędzy, za które może jeździć gdziekolwiek zechce. I on o tym wie. Wydaje mi się, że muszę pożyć trochę z dala od fleszy i sławy.
— Więc jakiego mężczyzny szukasz?
Sadie spojrzała na nią zaskoczona. — Nie wiem, szczerze mówiąc. Ale prawdopodobnie poszukam kogoś, kto nie jest zauroczony tobą — roześmiała się.
Hermiona zarumieniła się. — Oh. Ale Draco i ja zaczęliśmy się spotykać tylko…
— Czy wiesz, że czasami mówił twoje imię przez sen? Mówię o Draco — przerwała jej modelka.
— Nie.
— Robił to. To było wtedy, kiedy się spotykaliśmy. Nie mam na myśli podtekstów seksualnych, ale czasami krzyczał przez sen coś co brzmiało jak proszę, zatrzymaj się… — dodała Sadie.
— Oh. — Hermiona zakryła usta z szoku.
— To dlatego przez dłuższy czas cię nie lubiłam. To prawdopodobnie jeden z powodów, dlaczego umawiałam się z Ronem. — Sadie wzruszyła ramionami. — Jestem w tej fazie, w której nie wiem czy powinnam cię podziwiać czy nie lubić. Uwierz mi. Ale uznajmy to za rozejm. Kiedy skąd wyjdę muszę wreszcie nakrzyczeć na pewną babę.
Hermiona zachichotała. Nigdy nie przypuszczała, że będzie mogła w cywilizowany sposób rozmawiać z Sadie. Te parę minut pozwoliło jej zrozumieć, że w gruncie rzeczy naprzeciwko niej siedzi wspaniała kobieta.
— A i powiem ci, że skrzatka Draco wreszcie zostawiła mnie w spokoju. Przestałam walczyć o Draco, bo wiem, że to nie ma sensu. Zapewne skrzatka porwała resztę zdjęć, na których uwieczniła mnie i Rona w łóżku Dracona. Nie chcę mieć nic wspólnego z tym idiotą.
Hermiona zmarszczyła brwi. Zdjęcia przedstawiające Rona i Sadie? Dostała je tego dnia, kiedy Draco wpadł rozwścieczony do jej mieszkania. Czyżby Bluszczyk je wysłała?
Gdy pożegnała się z Sadie Rayne, znalazła Annę ukrywającą się pośród stosu papierów z Uszami Dalekiego Zasięgu w ręce. Pokręciła tylko głową.


Około pory lunchu, gdy Hermiona była pogrążona w lekturze bardzo ciekawej sprawy, Anna przybiegła do jej gabinetu.
— Hermiono, twoja mama chce rozmawiać z tobą!
— Moja mama?
— Tak — powiedziała, podając Hermionie telefon.
— Cześć, mamo. Dlaczego nie zadzwoniłaś na moją komórkę? — zapytała od razu.
— Wiedziałam, że odbierzesz go szybciej niż komórkę.
Hermiona podświadomie przyznała jej rację. Ta kobieta bardzo dobrze ją znała.
— Tak, masz rację. — Hermiona westchnęła. — Czy coś się stało?
— Oczywiście, że mam rację. W końcu jestem twoją matką. I tak… jest u nas pewien młody człowiek.
— Co masz na myśli? — zapytała Hermiona.
— Jakiś mężczyzna aportował się do naszego salonu znikąd. Twój tata przez przypadek uderzył go patelnią w rękę. Twierdzi, że ma na imię Draco? Podejrzewam, że poprosił tatę o zgodę na ślub z tobą, a on przez przypadek uderzył go w rękę patelnią — zrelacjonowała kobieta.
Oczy Hermiony otwierały się szerzej z każdym wypowiedzianym przez nią słowem. — Mamo, zaraz tam będę. Nie pozwól, żeby tata ponownie go uderzył. Możesz dać mu trochę lodu, czy coś?
— Oczywiście, kochanie, ale…
— Wyjaśnię wszystko, kiedy u was będę — obiecała Hermiona, zanim się rozłączyła.
___________

Witajcie :) po kilkudniowej przerwie (Merlinie, jak szybko to zleciało!) publikuję kolejny rozdział opowiadania. Co sądzicie o Sadie? Pokazała zupełnie inną twarz i wydaje mi się, że zaczynam ją lubić ;) Jestem ciekawa Waszych opinii.
Ostatnio zajęłam się nowym opowiadaniem i straciłam poczucie czasu. Nawet nie wiem kiedy minęły te prawie 3 tygodnie. Zapewne oczekujecie przeprosin albo coś w tym stylu. Powiem tylko tyle, że ostatnio wiele się działo i staram się nadrobić zaległości w tłumaczeniach. Liczę na zrozumienie.
Nie będę składać obietnic, kiedy pojawi się nowy rozdział. Zostaniecie o tym poinformowani w Żonglerze. Jednak podejrzewam, że opublikuję go szybciej niż ten. 
Przy okazji zapraszam na moje nowe dramione Last Minute Love. Na razie jest opublikowana zapowiedź historii, ale już niedługo pojawi się pierwszy rozdział.
To tyle. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!

piątek, 10 czerwca 2016

Rozdział 21

Wszyscy zgromadzeni przy stole wpatrywali się w przybyłych gości. Kobieta uśmiechnęła się nieśmiało. — Niestety musimy iść do toalety. Prawda, Colby? — zapytała, patrząc czule na chłopca, który trzymał ją za rękę.
Chłopiec skinął głową.
— Colby, bądź tak uprzejmy i przedstaw się gościom — powiedziała, uśmiechając się łagodnie do chłopczyka.
Spojrzał na osoby przy stole i wykrzywił twarz w uśmiechu.
— Cześć, jestem Colby. Miło mi was poznać.
Lucjusz Malfoy chrząknął, zwracając na siebie uwagę gości.
— Narcyzo, Draco, Granger. Chciałbym żebyście poznali mojego syna Colby’ego i jego matkę Sephinę.
Draco nie mógł znieść tej szopki i wstał gwałtownie z krzesła, które z hukiem runęło na podłogę. — Jesteś chorym człowiekiem. Nie masz prawa tu być i przedstawiać mnie i matce twoją kochankę i bękarta! Matka przepłakała przez ciebie wiele nocy. Nie wydaje ci się, że wystarczająco ją skrzywdziłeś? Co jest z tobą nie tak? Czy Voldemort tak bardzo wyżarł ci mózg?
Hermiona poczuła gniew skumulowany w ciele Draco. Obecność ojca bardzo źle na niego wpływała. Podejrzewała, że jeśli czegoś nie zrobi, dojdzie do tragedii. A najbardziej będzie poszkodowana ta niewinna istotka. Nie mogła się powstrzymać i spojrzała na chłopca. Zrobiło się jej go żal, gdy zobaczyła jego minę. Patrzył na wszystkich z przerażeniem, a jego twarz była taka smutna. I mizerna…
Hermiona wstała i złapała Draco za rękę. — Przepraszam, ale proszę wybaczcie nam na minutkę — powiedziała, pociągając mężczyznę w swoją stronę. Zanim się zorientowali byli w męskiej toalecie. Kobieta odwróciła się w jego stronę i spojrzała mu prosto w oczy.
— Draco, proszę, uspokój się.
— On po prostu sprawia, że się wściekam, Hermiono.
— Wiem, ale… — Hermiona wpiła się w jego usta. Pocałowała go jak szalona. Sekundę zajęło Draco pojęcie tego, co chciała zrobić, ale połapał się na tyle szybko, że pocałował ją z taką pasją, na jaką było go stać. Aby sobie ułatwić, uniósł ją wyżej, trzymając na uda i posadził na blacie, ani razu nie przerywając pocałunku. Stanął między jej udami i jeszcze bardziej zaangażował się w pocałunek.
Hermiona pochyliła się przed lustrem i owinęła biodra Draco swoimi nogami, przyciągając do najbliżej jak się da. Odchyliła głowę do tyłu, gdy blondyn zaczął schodzić niżej swoimi pocałunkami.
Gdy zobaczył zagłębienie jej szyi, nie mógł się powstrzymać i polizał to miejsce dwa razy, po czym lekko ugryzł. Spojrzał w górę, gdy usłyszał pisk, wydobywający się z ust Hermiony.
— Czy to bolało? — zapytał zaniepokojony.
Hermiona pokręciła przecząco głową. — Spójrz w górę — wysyczała.
Draco zrobił to o co poprosiła. Spojrzał w lustro i zobaczył dwóch mężczyzn, którzy właśnie weszli do toalety.
— Oh, cześć — powiedział nonszalancko, tak jakby ci dwaj mężczyźni nie widzieli ich migdalenia w męskiej toalecie. Mężczyźni patrzyli na nich ze zdziwieniem. Draco uśmiechnął się lekko. — Wczoraj się zaręczyliśmy — mruknął, mając nadzieję, że to wszystko wyjaśni.
Jeden z mężczyzn spojrzał na Draco i skinął głową, tak jakby uznał to za wyjaśnienie. Drugi mężczyzna nie mógł oderwać oczu od Hermiony.
Blondyn spojrzał na kobietę i w jednej chwili zrozumiał, dlaczego tamten tak się jej przygląda. Gdy się całowali trzy górne guziki bluzki rozpięły się, ukazując czerwony koronkowy biustonosz Hermiony i bardzo dużo nagiej skóry. Na ciało Hermiony mógł tylko patrzeć Draco. Tylko on.
Rzucił się na nią, żeby ją ukryć przed spojrzeniami tamtego mężczyzny. — Twoje guziki — wyszeptał.
Spojrzała w dół i zauważyła, że są odpięte. Zarumieniła się jak piwonia. Spojrzała w górę i zobaczyła przesunięty krawat.
Draco niemal podskoczył z szoku, kiedy poczuł palce Hermiony na krawacie. Popatrzył na nią i zauważył, że poprawia mu krawat. — Co robisz?
— Twój krawat się przesunął. Chciałam tylko poprawić.
Serce Draco zamarło. Przed chwilą się migdalili, a teraz poprawia mu krawat. Ta czynność wydała mu się bardziej intymna niż to, co działo się tu kilka minut temu.
— Proszę nam wybaczyć — powiedziała, zeskakując z blatu. Zrobiła to tak, jakby robiła to codziennie.
Draco uniósł brew kiedy ruszyła do drzwi. Szła prosto do wyjścia i ani razu się nie obejrzała. Gdyby to zrobiła, zauważyłaby trzech mężczyzn gapiących się na nią. Po chwili Draco spojrzał na swoich towarzyszy i wskazał głową Hermionę.
— Przepraszam, panowie, ale muszę iść za moją narzeczoną.
— Też bym tak zrobił — powiedział jeden z nich, salutując mu przy okazji.
Blondyn szybko wyszedł na zewnątrz i od razu poczuł jej perfumy.
— O mój Boże, Draco, to było takie żenujące. — Hermiona wtuliła twarz w koszulę Draco.
Nie mógł się powstrzymać, zresztą nie pierwszy raz dzisiaj i zaczął się śmiać. Nadal nie mógł uwierzyć, że migdalił się z Hermioną Granger w męskiej toalecie i ktoś ich nakrył.
— Draco, to nie jest śmieszne.
— Oh, jest Hermiono, oczywiście, że jest.
Draco wciąż się śmiał, gdy dotarli do stolika. Potem jego uśmiech powoli się zmniejszył.
— Dziękuję, Hermiono — powiedziała Narcyza, gdy odsunął jej krzesło.
— Um, nie ma za co, pani Mal- Narcyzo! — Hermiona szybko się poprawiła.
Słysząc wypowiedź Hermiony, Lucjusz i Sephina wzdrygnęli się. Draco uśmiechnął się z satysfakcją. Colby siedział nieruchomo na swoim krześle.
— Cóż, jestem pewien, że wszyscy chcemy, żeby ten wieczór już się skończył, dlatego przejdę do konkretów — powiedział Draco. — Jakiego statusu kr- ała, za co to było kobieto? — zapytał, pocierając ramię, w które uderzyła go Hermiona.
— Uważaj na język, tu jest dziecko. —Kobieta spojrzała na niego surowo.
Draco zerknął na nią i ich oczy się spotkały. — Dobrze — mruknął.
Narcyza uśmiechnęła się, trzymając usta w szklance. Oni byli tacy idealni.
Blondyn chrząknął i kontynuował swoją wypowiedź:
— Dobrze, czego chcesz, bo przecież zawsze czegoś chcesz. Nie wierze w twoje uprzejmości. A jeśli chcesz powiedzieć, że dla ciebie liczy się tylko status kr-
Urwał, bo poczuł poklepywanie po ramieniu. Spojrzał w tamtym kierunku i zobaczył Hermionę.
— Znasz sytuację i wiesz, że po prostu nie mogę się powstrzymać.
— Draco, wiem że to wina twojego ojca — mruknęła.
Hermiona nie mogła się powstrzymać i parsknęła. Kiedy zdała sobie sprawę, co powiedziała, szybko zakryła usta ręką. Draco ukrył twarz w jej włosach i uśmiechnął się szeroko.
— Skończyłeś już z wybuchem? Mogę kontynuować? — usłyszeli głos Lucjusza, skierowany w ich kierunku.
— Lucjuszu, ona nie miała tego na myśli — powiedziały jednocześnie Narcyza i Sephina. Spojrzały na siebie i momentalnie odwróciły wzrok.
— To jest takie popaprane — wyszeptał Draco do ucha Hermiony. Bez wahania przytaknęła.
Biedny Colby patrzył zupełnie zagubiony i wyglądał na nieszczęśliwego. Jego matka posłała mu czułe spojrzenie i westchnęła.
— Nie wiem jak mam to powiedzieć, ale Draco… — zaczęła.
— Jestem chory. Umieram — powiedział chłopiec.
— Colby! — krzyknęła Sephina rozpaczliwie. — Nie umrzesz! Nie mów tak, kochanie — mruknęła ciszej, po czym chwyciła syna i trzymała mocno w swoich ramionach. — Nie pozwolę ci.
— Mamo…
— Co mu jest? — zapytał Draco.
Lucjusz spojrzał na niego ostro. — Colby ma BMD*.
Hermiona westchnęła przeciągle. — O Boże. Jak bardzo poważną?
— Potrzebuje przeszczepu, ale…
— Ani ty, ani Sephinia nie pasujecie — wyszeptała.
Draco i Narcyza popatrzyli na Hermionę, potem na Lucjusza i znowu na Hermionę.
— Co się dzieje? Czy wiesz o czym on mówi? — zapytał Draco.
Hermiona przytaknęła. Już otwierała usta, żeby mu wszystko wyjaśnić, ale pierwsza odezwała się matka chłopca.
— Colby ma zaburzenia czynności szpiku kostnego — powiedziała łagodnie, głaszcząc włosy Colby’ego. — Lucjusz i ja nie możemy być dawcami. Tak jak reszta naszej rodziny. — Zakrztusiła się na końcu. Spojrzała na nich przez łzy. — Nie wiemy, co robić. Ale jest szansa, że… — urwała.
— Draco pasuje — zakończyła Hermiona.
— Tak — powiedział Lucjusz.
Draco popatrzył na Lucjusza, a potem utkwił wzrok w Hermionie.
— O co chodzi? — zapytał? — Co to znaczy, Hermiono?
Westchnęła.
— Draco, Colby jest chory. Na chorobę potencjalnie śmiertelną. A jeśli nie otrzyma szpiku będzie miał bardzo małe szanse na przeżycie.
— I to ja mogę być potencjalnym dawcą?
— Tak, możesz być ostatnią szansą Colby’ego.
— Żartujesz.
— Nie Draco, nie żartujemy — mruknął Lucjusz.
— To jest niewiarygodne. Niesamowicie pokręcone.
Lucjusz zmrużył gniewnie oczy i spojrzał na Draco.
— Draco, chociaż raz zachowaj się jak dorosły i… — wysyczał przez zęby.
— Nie kończ. Draco jest dorosłym mężczyzną. Dorosłym, dobrym, miłym, kochającym i WIERNYM mężczyzną. Jestem tego pewna — powiedziała Narcyza, wstając. — Gdyby był taki jak ty, prawdopodobnie wyszedłby stąd, uprzednio nazywając cię draniem. — Mówiąc to, patrzyła swojemu byłemu mężowi prosto w oczy.
Potem zwróciła się do Sephiny.
— Przykro mi, ale myślę, że to wszystko co możemy dziś zrobić. Mamy już dość. Sephino, przykro mi z powodu Colby’ego, naprawdę. Wiem jak to jest czuć, że dzisiejszy dzień może być ostatnim, który spędzisz ze swoim synem. Musisz być silna dla siebie i dla niego. Wrócimy do tej rozmowy najszybciej jak to możliwe.


— Co powinienem zrobić, Hermiono? — zapytał Draco, kiedy wrócili do mieszkania.
— Masz postąpić słusznie, Draco. To właśnie masz zrobić — odpowiedziała, patrząc mu w oczy.
— Jest cholernym palantem — powiedział, odnosząc się do swojego ojca. — Chciał mnie zaskoczyć? Dlaczego?
— Bo jego syn umiera. Twój przyrodni brat umiera.
Blondyn zmrużył gniewnie oczy.
— Tak bardzo go nienawidzę.
— Ojca czy Colby’ego?
— Ojca, obu, sam już nie wiem! Nie, oczywiście, że mojego ojca. — Ukrył twarz w dłoniach.
Hermiona popatrzyła na niego z troską.
— Draco…
— Chciałem zabrać cię do Wenecji, żeby móc znowu ci się oświadczyć, a wylądowaliśmy w tym cholernym bałaganie.
Otworzyła szeroko oczy.
— Czekaj, co?
— Chciałem zakończyć ten weekend czymś romantycznym. To wszystko cze… — Przerwał, bo Hermiona go pocałowała.
— Dziękuję — powiedziała, gdy się cofnęła.
— Za co?
— Za to, że o tym pomyślałeś. To wiele dla mnie znaczy. Kto by pomyślał, że Draco Malfoy potrafi być romantyczny? — powiedziała, uśmiechając się pod nosem.
— Nie wolno ci powtarzać tego Ginny albo Lunie. — Pogroził jej palcem.
— Dlaczego? — zapytała niewinnie.
— Bo wtedy zdadzą sobie sprawę z tego, że ich drugie połówki są durniami. Wiesz o tym? — Draco uśmiechnął się.
Hermiona przewróciła oczami i uderzyła go lekko. — Cóż, wszyscy wiedzą, że jesteś bardzo pewny siebie. Dobrze widzieć, że pewne rzeczy nigdy się nie zmienią.
Blondyn uśmiechnął się lekko, ale momentalnie posmutniał. — Co jeśli nie mogę być dawcą?
— Nie wiem, Draco, rób co uważasz, że powinieneś zrobić, ale… Draco pamiętasz jak kiedyś mi powiedziałeś, że nienawidzisz być jedynakiem? Powiedziałam ci wtedy, że byłbyś wspaniałym bratem, ale nie uwierzyłeś w to.
— Oczywiście, jak mógłbym o tym zapomnieć. Rzuciłaś we mnie ścierką i gderałaś wiele godzin. To był najdłuższy szlaban w moim życiu.
— Draco, skup się.
— Na czym?
— To twoja szansa żeby mieć rodzeństwo. To twoja szansa żeby stać się czyimś wzorem, a w przypadku Colby’ego wybawcą od śmierci. Nie skupiaj się na twoim ojcu. On jest tylko dodatkiem. On był tylko dawcą spermy, jeśli ci to pomoże.
— Właściwie, to pomaga.
— Musisz spróbować. Jest za młody. Jeśli nie spróbujesz, być może nie będzie miał szansy dożyć lat, kiedy pójdzie do Hogwartu!
Draco westchnął. — Dobra, dobra. Pójdę jutro do szpitala.
— Dziękuję, Draco.
— Ma szczęście, że byłaś tam dzisiaj ze mną. Zapewne nawet nie jest tego świadomy i nie prawdopodobnie nie przyzna tego nigdy.
— O czym ty mówisz?
— Ten pocałunek w łazience spowodował, że mój gniew zniknął. Gdyby ciebie tam nie było prawdopodobnie mój ojciec wyszedłby z restauracji z podbitym okiem. Ten drań skrzywdził moją matkę. Jest wiele rzeczy, które mógłbym wybaczyć, ale tego po prostu nie mogę.
— Cóż jest mi trochę przykro, że cię powstrzymałam — powiedziała, obejmując go za szyję.
— Mnie nie — Draco pochylił się, żeby ją pocałować. — Kiedy stałaś się taka niesamowita?

*BMD — z angielskiego bone marrow disoner — zaburzenia czynności szpiku kostnego.
_______________

Witajcie :) W to piątkowe popołudnie publikuję 21 rozdział. Teraz już wiemy kim jest ta kobieta i chłopiec. Jak Wam się podoba rozdział? Nie działo się w nim za wiele, ale przynajmniej kilka spraw się wyjaśniło. Jestem ciekawa Waszych odczuć :)
Nie wiem kiedy pojawi się 22 rozdział. Dziś albo jutro zacznę tłumaczyć 6 rozdział Życia od nowa i prawdopodobnie w przyszłym tygodniu wezmę się za pisanie 7 rozdziału Muzycznej misji. Mam już go w głowie, no ale trzeba to jeszcze przepisać. Także musicie uzbroić się w cierpliwość. Końcowe rozdziały są chyba najtrudniejsze, bo z jednej strony chciałoby się żeby wszystko wyjaśniło się jak najszybciej, a z drugiej jest smutno, że historia się kończy... Możliwe, że zacznę tłumaczyć kontynuację, jeśli oczywiście dostanę zgodę.
A tak w ogóle jak Wam minął tydzień? Ja dziś wróciłam tak strasznie zmęczona i poirytowana. Jedna osoba w pracy ciągle mnie denerwuje, ale nie mogę nic powiedzieć, bo jest na wyższym stanowisku niż ja :/ No ale pocieszam się tym, że te dwa miesiące szybko zleciały to i kolejne zlecą :) A poza tym to zaczynam polowania na wyprzedażach. Szkoda tylko, że tak szybko nikną rzeczy, które mi się podobają :(
To tyle. Komentujcie i oceniajcie. Miłego weekendu. Enjoy!

sobota, 4 czerwca 2016

Rozdział 20

Draco obudził się gwałtownie, słysząc krzyk dobiegający z łazienki. Był jeszcze trochę wstawiony i kiedy próbował wstać z łóżka, nie mógł złapać równowagi i runął jak długi na podłogę. Spojrzał z irytacją na swoje nogi i zobaczył, że są owinięte prześcieradłem. Szybko zrzucił je z nóg i doczołgał się do drzwi od łazienki i zaczął w nie uderzać.
— Hermiono! — krzyknął.
Na szczęście kobieta była owinięta ręcznikiem, kiedy usłyszała głośne stukanie. Westchnęła i podeszła do drzwi. Otworzyła je i zobaczyła Draco leżącego na podłodze. Patrzył na nią szeroko otwartymi oczami.
— Co się stało? — zapytał, trochę spokojniejszym głosem, gdy zobaczył ją w jednym kawałku.
Hermiona popatrzyła na niego szeroko otwartymi oczami. Uniosła dłoń przed siebie, tak żeby widział to, co znajdowało się na palcu. Pokazała mu to, co spowodowało jej pisk.
— O cholera, Granger, co myśmy wczoraj zrobili?
— Oświadczyłeś mi się, gdy byłeś bardziej pijany niż olbrzym — wrzasnęła, próbując zdjąć ten zbyt duży, zbyt elegancki i bardzo kosztowny pierścień ze swojego palca.
— Naprawdę to zrobiłem? — Uniósł brew ze zdziwieniem. — Oboje byliśmy pijani, Hermiono. Zapewne gdybyś była trzeźwa, nie zgodziłabyś się.
Hermiona prychnęła ze złością.
— Oh, uwierz mi, że kiedy przeczytałam ten artykuł, miałam ochotę uciec z tobą jak najdalej się da. Zrobiłabym to, gdybyś mnie o to poprosił — wysyczała przez zęby.
— Naprawdę? — Draco ożywił się nieznacznie, słysząc jej słowa.
— Zrobiłabym wszystko, żeby usunąć z jej twarzy ten ohydny uśmiech. Nie wierzę jej – powiedziała ze złością, nadal próbując zdjąć pierścień.
— Oh — westchnął Draco.
Hermiona siłowała się z pierścieniem, ale bez rezultatu.
— Dlaczego nie mogę go zdjąć? — krzyknęła.
Draco wstał z podłogi i podszedł do niej.
— Pozwól mi zob… o cholera.
— Co? O cholera, co?
— To dziedzictwo rodu Malfoyów.
— Okay, więc co wiesz o dziedzictwach rodu Malfoyów? Czymś się wyróżniają? — zapytała coraz bardziej zirytowana.
Mężczyzna uśmiechnął się półgębkiem i powiedział:
— Cóż, zazwyczaj są zaczarowane średniowiecznymi zaklęciami…
— Draco — ostrzegła go Hermiona.
— Zaklęcie na tym pierścieniu… — mruknął pospiesznie.
— Co? Draco, jakie zaklęcie zostało rzucone na ten pierścień?
— Najpierw musisz mi obiecać, że mnie nie zabijesz. Oboje byliśmy pijani i…
— Oh, powiedz to wreszcie — warknęła tak głośno, że aż podskoczył.
— Zaręczyny może zerwać tylko śmierć.
— Co?! — krzyknęła Hermiona, nie mogąc się powstrzymać.
— Został zrobiony wiele lat temu, po to żeby młodzi nie mogli zrywać zaręczyn. Musieli się pobrać. To zaklęcie wymusza wierność aż do nocy poślubnej. Może je tylko zerwać śmierć.
— No nie! Nie wierzę! Nie, nie i jeszcze raz nie! Dlaczego właśnie mnie to spotyka? Trzy miesiące temu byłam zaręczona i teraz znowu… Ja… ja.. chyba będę wymiotować! — Hermiona pobiegła do łazienki.
Draco odgarniał włosy Hermiony i delikatnie masował ją po plecach, żeby ją uspokoić.
— Bardzo romantyczne, prawda? — powiedziała sarkastycznie, rumieniąc się nad toaletą.
Mężczyzna zaśmiał się cicho.
— Mnie to mówisz? —mruknął, pozwalając jej przejść do umywalki i wypłukać usta.
Hermiona nieświadomie dotknęła go dłonią. Westchnęła.
— Co zrobimy, Draco? — zapytała, opierając się na umywalce i patrząc na jego odbicie w lustrze.


Ginny jęknęła, gdy usłyszała dźwięk telefonu. Ukryła twarz w poduszce, chcąc zagłuszyć dzwonek. Bezskutecznie. Rzuciła kołdrę na głowę. Westchnęła szczęśliwie, gdy przestał dzwonić. Zamknęła oczy, próbując zasnąć, ale nagle usłyszała odgłos kroków.
— Mamo, mamo — powiedział Teddy, wchodząc na łóżko kobiety.
Ginny niechętnie obróciła się w jego stronę.
— Tak, kochanie?
— Ciocia Hermiona chce z tobą porozmawiać — odpowiedział Teddy, trzymając w ręce telefon.
— Hermiona? — powtórzyła sennie. Skinął głową. — Okay, daj mi telefon.
Teddy chętnie to zrobił, ale zamiast iść do swojego pokoju, po prostu przytulił się do Ginny. Przesunęła się, żeby zrobić mu trochę miejsca, zanim odebrała telefon.
— Hermiona?
Hermiona siedziała na krawędzi wanny, kiedy z nią rozmawiała.


Draco zmierzwił włosy ręką, gdy usiadł na pustym łóżku. Jego ubranie było bardzo pomięte i wyglądał mizernie. Sięgnął po telefon leżący na szafce i wybrał numer przyjaciela.
— Hej kolego, jak tam wycieczka? — Blaise zachichotał, kiedy w końcu odebrał telefon.
— Myślę, że zaręczyłem się ostatniej nocy.
— Co? — Ginny i Blaise krzyknęli do telefonów.
Oboje zaczęli opowiadać o tym co zdarzyło się poprzedniego wieczoru. Każde ujęło to inaczej, ale oboje skończyli swoje wypowiedzi, mówiąc o zaręczynach i zaklęciu na pierścionku.
— Cóż, myślę, że przebiłaś mnie tą wiadomością. — powiedziała Ginny.
Hermiona otworzyła szeroko oczy i krzyknęła do słuchawki:
— Merlinie, Gin, przepraszam. Jestem strasznie samolubna! Jakie wieści chciałaś mi przekazać?
— Tak, masz rację Hermiono, byłaś samolubna — Ginny prychnęła. — Ale jestem w ciąży! — wykrzyknęła.
Hermiona jęknęła z szoku.
— O mój Boże, Ginny! Kiedy się dowiedziałaś?
— Kiedy byliśmy na wakacjach. Miałam poranne mdłości i… myślę, że to chłopiec. Nie, ja wiem, że to chłopiec.
— Czy to nie za wcześnie?
— Cóż, może i tak, ale to podpowiada mi matczyna intuicja.
— Skoro tak mówisz, Gin. — Hermiona uśmiechnęła się łagodnie.
— Kiedy wracacie? Może moglibyśmy… jesteś pewna, że Malfoy nie zaręczył się z tobą celowo?
— Tak, Gin, jestem tego pewna. Widziałam przerażenie na jego twarzy, gdy pokazałam mu pierścień.
— Jak bardzo był przerażony? — zapytała Ginny.
— Prawdopodobnie tak jak Ron, kiedy widzi pająki.
Ginny zaśmiała się radośnie. — Oh, biedny. Postaram się wam pomóc. Musi być jakaś klauzura obejścia tego. To znaczy… jesteś najbardziej cenioną czarownicą naszego świata. A mój mąż jest Wybrańcem. Ktoś musi umieć przerwać ten czar.
— Gin… — zaczęła Hermiona.
— Chyba że chcesz wyjść za Malfoya — Ginny znowu się zaśmiała, ale nie słysząc chichotu po drugiej stronie telefonu, wstrzymała oddech. — A chcesz?
Hermiona nie wiedziała co powiedzieć.
— Hermiono, jesteś tam?
— Tak — odpowiedziała słabo.
Ginny otworzyła szeroko oczy.
— O mój Boże, ty chcesz go poślubić, prawda? — krzyknęła.
— Gin! — powiedziała Hermiona dobitnie.
Ginny była bardzo podekscytowana i swoim krzykiem obudziła Teddy’ego.
— Oh, przepraszam, Teddy — mruknęła do telefonu. — Chcesz porozmawiać z ciocią Mionką?
— Oczywiście, jeszcze się pytasz! — odpowiedział chłopiec.
Hermiona cierpliwie czekała na swojego rozmówcę.
— Cześć, ciociu! — powiedział Teddy radosnym głosem.
— Cześć, kochanie.
— Czy to prawda, że ty i Draco weźmiecie ślub?
— Cóż… — szepnęła.
— Draco powinien poprosić o zgodę twoich rodziców, zanim cię zapytał. Zrobił tak?
— Co masz na myśli, Teddy?
— Draco nie może zapytać kogoś czy za niego wyjdzie, jeśli nie ma zgody rodziców tej osoby. Powiedział mi, że będę musiał zapytać o zgodę wujka Billa i ciocię Floor, zanim oświadczę się Vicky — wyjaśnił chłopiec, przekręcając imię Fleur.
— O Boże! — Hermiona zakryła usta ręką. — Teddy… dziękuję ci bardzo!
— Nie ma za co — mruknął. — Ale za co? — zapytał zmieszany.
Hermiona roześmiała się. — Za to, że pomogłeś mi uświadomić sobie, że jestem zakochana w Draco.
— Hura! — krzyknął maluch.
Draco chciał zapukać do drzwi, ale zesztywniał, gdy usłyszał oświadczenie Hermiony. Odwrócił się i znowu wykręcił numer Blaise’a
— To znowu ja. Blaise, potrzebuję cię, żebyś wyświadczył mi przysługę…


— Co to ma znaczyć, Sadie! — wrzasnął Ron, rzucając gazetę na stół. — Jesteś w ciąży, z Malfoyem?!
— O której to się wraca do domu? Jest… — Sadie spojrzała na zegar. — siódma rano — powiedziała spokojnym głosem.
— Nie próbuj zmieniać tematu! — Pogroził jej palcem.
— Nie zmieniam, ale skoro robisz mi wyrzuty to ja też mogę dorzucić swoje trzy grosze. — Wstała z wdziękiem z łóżka.
Spojrzała w górę. Jej błękitne oczy prześwietlały go na wylot. — Gdzie byłeś wczoraj i kim do cholery jest Lavender Brown?
Czerwona twarz Rona nagle straciła swój kolor.
— Nie jestem w ciąży, Ron i na pewno nie z Draco. Myślisz, że jestem kobietą, która marzy o dziecku? Merlinie, ja mam być wzorem dla innych! To moje życie i moje ciało i nie chcę robić z siebie potwora — prychnęła. — Ale powinieneś ponownie przeczytać ten artykuł, żeby zobaczyć, kto jest jego autorem. Kiedy to zrobisz, spakuj się i wyjdź. Dobrze by było, gdyby cię tu nie było zanim wrócę z zakupów.


— To moje ostatnie spotkanie przed wyjazdem — powiedział Draco.
— W porządku, jeśli nie masz nic przeciwko, poczekam tutaj — odparła, uśmiechając się lekko.
— Postaram się być jak najszybciej — zapewnił ją.
— Nie martw się. Po prostu idź.
Hermiona westchnęła, gdy Draco wszedł do sali konferencyjnej. Nie rozmawiali ze sobą odkąd dzwonili do swoich najlepszych przyjaciół. Ale ta cisza nie była niekomfortowa. Ku wielkiemu zdumieniu Hermiony, takie milczenie jej odpowiadało. Ron nigdy by tak się nie zachował. Była tego pewna. Myślenie nie było jego najmocniejszą stroną. Wykrzywiła twarz w uśmiechu, ale mimo to, jej nastrój się nie polepszył.
Usiadła na jednej z kanap. Wzięła do ręki jeden z mugolskich magazynów i zaczęła go przeglądać.
Gdy przeczytała osiem magazynów, poczuła, że ktoś za nią stoi. Chciała się odwrócić, ale nagle poczuła czyjąś twarz w zagłębieniu swojej szyi.
— Trwało to trochę dłużej niż zakładałem — jęknął Draco.
— Też się cieszę, że cię widzę.
— Może teleportujemy się do domu. Jestem zbyt zmęczony, żeby jechać samochodem.
— W porządku — powiedziała cicho Hermiona.
— Najpierw ty. Nie chciałbym stracić ręki albo gorzej. — Draco zadrżał. Hermiona roześmiała się.
— Wiesz, że jesteśmy tak przerażająco spokojni, jakby to wszystko wydarzyło się kilka miesięcy temu?
— No tak… ale czasami los tak nas zaskakuje, że nie da się tego uniknąć — odpowiedziała cicho.
— Więc, gdybym teraz zapytał cię, czy za mnie wyjdziesz…
— Musiałbyś spadać, bo jestem już zaręczona. Jedne oświadczyny mi wystarczą, także podziękuję.
Draco roześmiał się.


 Oboje aportowali się do mieszkania Draco, które aktualnie było ich wspólnym. Pierwszą osobą, którą zauważyli była Narcyza Malfoy, siedząca na ulubionym fotelu Dracona, pijąca herbatę. Kiedy ich zobaczyła, uśmiechnęła się serdecznie i przeniosła wzrok na lewą dłoń Hermiony. Zauważyła pierścień.
— Gratulacje są wskazane, jak mniemam.
— Matko skąd ty?
— Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu nagle obok ciebie na drzewie genealogicznym pojawiła się linia. Po jej drugiej stronie był nie kto inny tylko Hermiona Granger. Oczywiście to, że jestem zaskoczona nie oznacza, że nie jestem zachwycona. Przynajmniej tym razem nie dowiedziałam się tego z głupich gazet.
— Drzewo genealogiczne? — zapytała Hermiona, patrząc na Draco.
Mężczyzna skinął głową.
— Mamy magiczne drzewo genealogiczne, które automatycznie dodaje nowych członków rodziny. Jest dość niezwykłe. Mówiłem ci o tym kilka lat temu.
— Czekaj, więc to na nie patrzyłeś, jak byłeś mały?
Narcyza uniosła brew ze zdziwienia. Wiedziała, że to było wspomnienie najlepszych chwil jego dzieciństwa. On i Lucjusz spędzali wiele godzin w tym pokoju. Draco siadywał na kolanach swojego ojca i słuchał opowieści o swoich dawnych przodkach. Dzięki temu wiedział kim byli i co robili jego przodkowie. To było jedno z najlepszych wspomnień Dracona. I powiedział Hermionie o tym kilka lat temu. Merlinie, on był w niej zakochany od dawna, nawet jeśli się do tego nie przyznawał. Ale Narcyza o tym wiedziała.
— Nie jesteś zła matko, prawda?
— O tym, że powiedziałeś Hermionie o drzewie? Oczywiście, że nie.
— Nie o to, że Sadie jest w ciąży.
— Co? — Narcyza niemal krzyknęła.
Draco i Hermiona wzdrygnęli się.
— Przepraszam za to, ale o czym wy mówicie?
— Cóż, w Proroku… — Hermiona próbowała wyjaśnić.
— Ona nie może być w ciąży — powiedziała Narcyza.
Oboje spojrzeli na nią.
— To nie pojawiło się na naszym drzewie genealogicznym. Naprawdę. Uwierzcie mi, że bym to zauważyła.
— Poważnie, mamo? Proszę cię, nie żartuj.
Narcyza spojrzała na syna ostro.
— Czy wyglądam jakby żartowała?
Draco przyjrzał się jej uważniej. Znał swoją matkę i wiedział, kiedy żartuje.
— Cóż, nie.
— Oj Draco, Draco — powiedziała, kręcąc głową. Niemal nim rozczarowana. — Więc kiedy mogę zająć się organizacją ślubu?
— Nie! — krzyknęli jednocześnie Hermiona i Draco.
— Oh. — Narcyza cofnęła się obrażona.
Hermiona zagryzła wargę i uśmiechnęła się przepraszająco.
— Przepraszam, nie miałam tego na myśli.
— Ja miałem — wtrącił mężczyzna.
— Draco! — Hermiona szturchnęła go.
— Jeżeli pozwolisz mamie zaplanować ślub, pojawią się na niej wszyscy których kiedykolwiek spotkała — syknął.
— Oh. — Hermiona zbladła na samą myśl. Potem zwróciła się do Narcyzy. — Proszę, pani Malfoy…
— Możesz do mnie mówić Narcyza. Wkrótce ciebie będą tak tytułować.
Hermiona zaśmiała się krótko.
— Dobrze… Narcyzo.
— Świetnie, jeśli wam to nie przeszkadza, mam rezerwację w Bella Lunie.
— Dobrze, mamo, odprowadzę cię na zewnątrz — powiedział Draco entuzjastycznie.
Kobieta machnęła ręką.
— O nie, Draco, idziesz ze mną i chciałabym, żebyś zabrał ze sobą Hermionę.
— Mamo, my właśnie wróciliśmy…
— Draco — ostrzegła. — Dobrze wiesz, że nie przyjmuję odmowy.
Mężczyzna westchnął. — Dobrze, matko. Pójdę, ale tylko z Hermioną.
Hermiona posłała mu znaczące spojrzenie, nie aprobując przy tym faktu, że wciąga ją w to wszystko. Potem westchnęła ze zrezygnowaniem. Najpierw Draco, a potem jego matka. Chyba przez nich zwariuje.
— Jeżeli mamy iść do Bella Luny, mogłabym się najpierw przebrać? — zapytała.


— Zdajesz sobie sprawę z tego, że jak mówiłam, że idę się przebrać, nie miałam na myśli tego, że masz iść ze mną? — powiedziała Hermiona do Draco, który wszedł za nią do jej pokoju.
— Chciałem wybrać ci strój. Brakuje mi tego. — Wzruszył ramionami.
— Zapewniam cię, że potrafię dobrać sobie odpowiedni strój.
— Oh, tak, wiem, to wszystko dzięki mnie. — Uśmiechnął się.
Hermiona popatrzyła na niego i pokręciła głową.
— Uważaj, bo obrośniesz w piórka.
Draco zignorował ją i zaczął przeszukiwać jej szafę. Wyciągnął czarną spódnicę do połowy uda i czerwoną jedwabną bluzkę. Do tego dołożył parę czarnych butów na wysokim obcasie, zapinanych na kostce.
Hermiona spojrzała na bluzkę. — Ja tego nie założę — powiedziała głośno. — Ta koszula jest zbyt… czerwona.
Draco uśmiechnął się przebiegle.
— Tak, założysz. Ona jest taka gryfońska.
— I tak jej nie założę.
— Chcesz żebym powiedział Potterom, że wczoraj byłaś tak pijana, że poprosiłaś mnie o rękę?
— Co?! — krzyknęła kobieta.
— Wziąłem eliksir na kaca i przypomniałem sobie to, co wydarzyło się wczorajszego wieczora.
— Nie oświadczyłam ci się.
— Zrobiłaś to, Granger, ale byłem tak pijany i tak zamroczony, że obróciłem twoją propozycję i sam się tobie oświadczyłem.
— I dałeś mi ten zaczarowany pierścień zaręczynowy — mruknęła Hermiona.
— Cóż, tak… byłem w pijackim zamroczeniu. Ale pamiętaj, że się zgodziłaś.
Hermiona mamrotała coś o niemądrym człowieku, kiedy wypchnęła go ze swojego pokoju.
Kilka minut później wyszła do salonu. Draco uśmiechnął się, widząc ją, ubraną w strój i obcasy, które wybrał.
Uśmiechał się także, gdy weszli do Bella Luny. Hermiona nadal mamrotała coś pod nosem.
Jednak miny im zrzedły, gdy zobaczyli posępny wyraz twarzy Narcyzy Black.
— Miałam zarezerwowany stolik szósty na nazwisko Malfoy — powiedziała kelnerce.
Dziewczyna uśmiechnęła się.
— Pani goście już są, zapraszam za mną.
— Jacy goście? — zapytał Draco. — Matko, z kim będziemy jeść kolac… — przerwał, gdy zobaczył mężczyznę, stojącego przy stole.
— Matko, co on tu robi? — zapytał chłodno Draco. Radość zniknęła z jego twarzy, robiąc miejsce złości. Hermiona poczuła, że dłoń obok niej zaciska się w pięść. Bez zastanowienia złapała ją i starała się spleść palce z jego.
Draco wzdrygnął się i spojrzał na nią. Uśmiechnęła się lekko.
— Draco… nie pozwól mu być lepszym od ciebie — powiedziała cicho, tak że tylko on mógł to usłyszeć. — Nigdy więcej nie będzie cię kontrolował. Jesteś od niego silniejszy.
Wściekłość powoli opuściła jego twarz i jedynie gotowała się na powierzchni. Zamknął oczy, zacisnął wolną dłoń i odetchnął spokojnie. Potem spojrzał przed siebie. Odsunął krzesło dla Hermiony i dla matki, zanim usiadł bardzo blisko Hermiony.
— Lucjuszu — powiedział, siadając. Cóż, bardziej wypluł niż powiedział. Hermiona wzięła go za rękę i ścisnęła.
— Draco — Lucjusz Malfoy skinął głową.
— Narcyzo.
Szczęka Dracona zacisnęła się mocno, gdy zdał sobie sprawę, że Lucjusz nie zamierzał przywitać się z Hermioną. Spojrzał ostro na ojca.
— To Hermiona Granger, pamiętasz ją? Pamiętasz jak mówiłem ci, że to ona zawsze była ode mnie lepsza na wszystkich egzaminach i zawsze była najlepsza w nauce? A potem biłeś mnie, bo nie umiałem być lepszy od dziewczyny mugolskiego pochodzenia?
Hermiona krzyknęła, zanim zdołała się powstrzymać. Wiedziała o tym wcześniej, ale i tak się tym przejęła. Draco powiedział jej o tym, gdy wrócili do szkoły po wojnie.
— Tak, oczywiście pamiętam, pannę Granger — powiedział Lucjusz, przez zaciśnięte szczęki.
— Mam nadzieję, bo niedługo będzie panią Malfoy — mruknął Draco.
— Gratulacje — powiedziała cicho kobieta.
Trzy głowy spojrzały w kierunku, skąd dobiegał głos. Blada twarz Narcyzy zrobiła się jeszcze bardziej biała. Draco ścisnął dłoń Hermiony tak mocno, że zaczynało ją boleć, ale mogła tylko patrzeć na kobietę naprzeciwko nich, trzymającą za rękę małego chłopca. Skupiła swój wzrok na chłopczyku. Był blady i miał jasne włosy. Jak na zawołanie spojrzał w górę. Hermiona zobaczyła znajome szare oczy, patrzące wprost na nią. Potem ku jej zdziwieniu, chłopczyk uśmiechnął się do niej.
______________

Witajcie :) Po długiej nieobecności publikuję wyczekiwany 20 rozdział. Zapewne oczekujecie wyjaśnień. Cóż, ostatnio wiele działo się w moim życiu i wszystkie problemy skumulowały się w jednym czasie. Najpierw nie miałam weny do tłumaczeń, potem pisałam szósty rozdział Muzycznej misji (na który serdecznie zapraszam), w międzyczasie byłam chora i jeszcze pisałam miniaturkę na konkurs. Zapewne czujecie się zawiedzeni, ale musicie zrozumieć, że mam swoje życie i też muszę je ogarnąć. Teraz rozdziały nie będą pojawiać się zbyt często, bo muszę trochę odsapnąć. Gdy przetłumaczę rozdział, na pewno Was o tym poinformuję w Żonglerze. Może przez to stracę czytelników, ale najważniejsi są ci wierni czytelnicy, którzy są ze mną zawsze i bardzo im za to dziękuję 
A teraz jestem ciekawa co sądzicie o rozdziale? Wreszcie dowiedzieliśmy się jak przebiegły zaręczyny i czy Sadie jest w ciąży. Pewnie zapytacie, kim jest ta kobieta i dziecko. To wyjaśni się w następnym rozdziale.
To tyle. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!
Mia Land of Grafic