sobota, 21 maja 2016

Rozdział 19

Hermiona wróciła do restauracji i usiadła na krześle naprzeciwko Draco. Mężczyzna spojrzał na nią. Usiadła z wdziękiem i patrzyła wprost na niego.
– Ładna sukienka, Granger – powiedział blondyn, próbując zamaskować swój ironiczny uśmieszek. – Wyglądasz zupełnie inaczej.
Wyglądał tak jakby chciał wybuchnąć śmiechem. Kobieta posłała mu mordercze spojrzenie. Nie chodziło oto, że miała nadzieję, że nie będzie komentował jej stroju. Szczerze mówiąc, gdyby tak było, zaczęłaby się martwić. Jednak miał rację. Zmyła większość makijażu, który miała na sobie. Jej usta, które wcześniej miały kolor jagód, teraz były bladoróżowe. Chciała wyglądać naturalnie. Dlatego założyła żółtą wakacyjną sukienkę o takiej samej długości jak ta, którą miała na sobie wcześniej, ale była zupełnie inna.
– Aaaaaaaaa – Usłyszeli krzyk z drugiej części sali.
Hermiona spojrzała w tamtą stronę i jęknęła.
Mężczyzna, z którym wcześniej rozmawiała, wstał z krzesła. Patrzył na swój talerz z szeroko otwartymi oczami. – Moja ryba właśnie otworzyła oczy i przesunęła się ponownie. Przysięgam!
– Kochanie, mówiłam ci wcześniej, że ta ryba jest martwa. To niemożliwe – odpowiedziała kobieta po drugiej stronie stolika.
– Nie, nie, mówię prawdę Mary Ann. Ta ryba właśnie się przesunęła… zobacz, znowu to zrobiła! – wskazał palcem talerz, krzycząc histerycznie.
– Charles, siadaj, ludzie patrzą – syknęła kobieta.
– Dobrze, ale uwierz mi, ta ryba naprawdę się poruszyła.
– Po prostu zamówimy coś innego – mruknęła i gestem ręki poprosiła do siebie kelnerkę.
Panna Granger zmrużyła oczy i odwróciła się do Draco. W jego oczach było coś dziwnego, a na twarzy błąkał się firmowy uśmieszek.
– Co to było? – zapytała Hermiona.
Blondyn uchwycił jej spojrzenie i uniósł brew z zainteresowaniem.
– Dlaczego tak na mnie patrzysz? – zapytał szybko.
– Nie wiem – powiedziała sarkastycznie.
– Proszę, proszę, Hermiona Granger czegoś nie wie.
– Draco – odparła ostrzegawczym tonem.
– To nieszkodliwe, gdybym mógł zrobiłbym mu świński ogon, ale niestety ten drań jest mugolem. Nie chcę zrujnować tego weekendu i mieć na głowie Ministerstwa przez to, że atakuję mugola.
– Ale co dokładnie… – Pytanie Hermiony przerwał krzyk mężczyzny.
– To, to, to…
– Co znowu Charles?
– Ta pieczona kura wstała i zatańczyła!
– Co?!
– Naprawdę Mary Ann, zobacz!
– Wiesz co, Charles? Nie wiem co się z tobą dzieje, ale myślę, że powinniśmy wrócić do samochodu. Może ciepło ci nie służy – powiedziała kobieta, posyłając mu mordercze spojrzenie.
– Mary Ann, ja nie żartuję. Zobacz, znowu to robi! – Wskazał ze złością pieczoną kurę.
Mary Ann spojrzała na swój talerz, a potem na niego. – Mógłbyś przestać nas zawstydzać? – syknęła.
Hermiona odwróciła się, żeby spojrzeć na Draco. – Dziękuję ci.
– Cała przyjemność po mojej stronie – odparł z uśmiechem.


– Więc to jest Dublin! – zawołała Hermiona, patrząc przez okno.
– Tak, Granger, ale teraz skup się i pomóż mi znaleźć miejsce parkingowe, bo mamy tylko dziesięć minut żeby dołączyć do grupy turystycznej.
– Co? – zapytała, otwierając szeroko oczy.
Blondyn spojrzał na nią i uśmiechnął się w swoim stylu.
– Zarezerwowałem nam wycieczkę.
– Ale dlaczego? – Spojrzała na niego, nic nie rozumiejąc.
Draco zignorował jej pytanie i zaczął rozglądać się za miejscem parkingowym. Nagle otworzył szeroko oczy i powiedział:
– Tam, widzę miejsce. Trzymaj się, Hermiono.
Kiedy Draco wziął bardzo ostry zakręt, Hermiona podziękowała Merlinowi za to, że zapięła pas. Gdy się zatrzymali, pokręciła głową, otrząsając się z szoku: – Czuję się tak, jakby ktoś śmignął mnie batem.
Draco spojrzał na nią z politowaniem. – Bardzo śmieszne, Granger. A jeśli chodzi o wycieczkę, to wiedziałem, że będziesz chciała na nią jechać. Dlaczego? Bo jesteś Hermioną Granger. Ty wysysasz wiedzę z książek i opowieści jak wampir krew.
Hermiona uderzyła go w ramię.
– Nie mówię, że to złe, to po prostu fakt – odparł, śmiejąc się. – A teraz przygotuj się na bieg, bo mamy tylko osiem minut.


Hermiona z wielka fascynacją słuchała opowieści przewodnika o tym co działo się w Dublinie podczas rewolucji. Czytała o tym wcześniej, ale będąc w tym mieście i słuchając ciekawej opowieści, zaczęła przeżywać to na nowo. Musiała przyznać, że bardzo się jej to podobało.
Draco stanął bliżej Hermiony i objął ją ramieniem, kiedy zauważył, że przewodnik coraz bardziej się do niej przysuwa. W sumie nie dziwił mu się. W porównaniu z innymi kobietami w autobusie, Hermiona była najpiękniejsza i w odpowiednim wieku. Było kilka pań, które wyglądały na starsze od jego matki i trzy młode dziewczyny, które wyglądały, jakby uciekły ze szkoły. Za Hermioną przemawiało również to, że była znakomitym słuchaczem. Zadawała dużo pytań i słuchała tego, o czym opowiadał. Chłonęła każde jego słowo. Przewodnik był nią oczarowany. Tak jak ona nim.
– Granger, tylko na mnie możesz tak patrzeć – szepnął jej do ucha blondyn, kiedy położył ręce na jej talii, próbując ją zatrzymać. Poczuła jego oddech na karku. Kiedyś byłoby to dla niej krępujące, ale teraz bardzo jej się to podobało.
– Co masz na myśli? – zapytała niewinnym głosem.
– Nie podoba mi się sposób w jaki patrzysz na tego faceta.
Uśmiechnęła się pod nosem.
– A w jaki sposób patrzę? – zapytała zalotnym tonem.
– Patrzysz na niego tak, jakby był jedyny na świecie – wyszeptał tuż przy jej uchu.
Przekręciła głowę w jego stronę i uniosła brew ze zdziwieniem. – Naprawdę tak patrzę?
– Tak.
Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Draco pocałował ją prosto w usta.
– Oh, młodzieńcza miłość. – Starsza pani zachichotała, opierając się o męża.
– Tak, młodzieńcza miłość. – Zgodził się, splatając swoją kościstą dłoń z jej ręką.
Turyści obserwowali ich z uśmiechami na ustach. Tylko przewodnik nie był tym zachwycony i co chwila chrząkał. W końcu obrócił się na pięcie i wskazał ręką bar.
– Tutaj zjemy obiad – powiedział głośno.
Hermiona i Draco przestali się całować i patrzyli na siebie z uśmiechami na ustach.
– Zjemy rybę z frytkami. Dorośli będą mogli napić się prawdziwego irlandzkiego piwa marki Guiness. Dzieci mają do wyboru kilka napojów. Piwo Guiness jest jednym z najlepiej sprzedających się trunków w Irlandii. Nigdzie nie znajdziecie drugiego takiego piwa. W każdym barze barmani dodają do niego czegoś innego, żeby urozmaicić jego smak…


Hermiona roześmiała się, widząc jak Draco patrzy na kufel pełen irlandzkiego piwa. Oczywiście blondyn nie próbował nowych trunków zbyt często, bo zawsze kiedy pił robił dziwne miny i nie chciał wyjść na dziwaka. Powąchał i uniósł brwi ze zdziwieniem. Znał ten zapach…
– Pachnie jak piwo z dodatkiem masła, ale nie jest słodkie i wyczuwasz kwas chlebowy? – powiedziała Hermiona, uśmiechając się ironicznie.
– Dlaczego zakończyłaś zdanie znakiem zapytania?
– Oh, po prostu spróbuj – westchnęła.
Posłał jej dziwne spojrzenie i wreszcie spróbował.
– I jak?
Oblizał górną wargę, a której zostało trochę piany.  – Nie jest złe.
Hermiona roześmiała się. – To dobrze. Przyznaj, że poznawanie nowych rzeczy jest fajne?


– Dokąd teraz? – spytała Hermiona, kiedy wsiadła do samochodu i zapięła pas.
– Galway, mam spotkanie z kilkoma ludźmi o dziewiątej, więc mamy cztery godziny żeby tam dojechać – powiedział, patrząc przed siebie.
– W porządku. – Uśmiechnęła się łagodnie. – Dziękuję ci, Draco. Za to wszystko. Kobieta, która za ciebie wyjdzie, będzie bardzo szczęśliwa.
– Dlaczego mówisz to tak, jakbyś uważała, że nie będziesz nią ty?
– Co? – zapytała, otwierając szeroko oczy.
– Dlaczego mówisz to tak, jakbyś uważała, że nie będziesz nią ty? – powtórzył głośniej.
Hermiona zarumieniła się. – Draco…
– Cholera, Granger, myślę, nie ja wiem, że kocham cię bardziej niż wcześniej – powiedział nerwowym tonem.
– Draco… czekaj, co masz na myśli, mówiąc wcześniej? – zapytała, mrużąc oczy.
Blondyn milczał i zjechał z drogi. Przejechali kilka utwardzonych nawierzchni i zatrzymali się przy łące. Wyszedł na zewnątrz i wyczarował ławkę. Patrzył przed siebie i unikał jej wzroku.
– Draco… – zaczęła, chociaż nie wiedziała co powiedzieć. To wszystko było dla niej wielkim zaskoczeniem.
– Proszę, usiądź – odparł, nadal na nią nie patrząc.
Powoli usiadła obok niego. Spoglądał przed siebie. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Wreszcie westchnął i zaczął mówić:
– Zakochałem się w tobie w Boże Narodzenie, trzy lata temu. Wiedziałem, że chciałaś jechać do domu i spędzić święta z rodzicami i Weasleyami. Jednak zostałaś ze mną, bo wiedziałaś, że nie mogę jechać do domu. Wybrałaś mnie… zdajesz sobie sprawę z tego ile to dla mnie znaczyło? Jak w ogóle mogłaś wybrać mnie, cholernego Draco Malfoya, śmierciożercę pochodzącego z rodziny morderców.
– Draco – odparła słabym głosem.
– Wtedy kupiłaś mi te śmieszne buty – mruknął z uśmiechem.
– Conversy.
– Widziałem je na komputerze pewnego mugola. Wiem, że nie były tanie. Wiem też, że były oryginalne.
– Draco…
– Zakochałem się w tobie, a kiedy Weasley przyszedł cię przepraszać, moje serce pękło na miliony kawałków. Ale potem przypomniałem sobie, że nie byłaś moja. Nie mogłaś być. Ja byłem śmiercią i diabłem w jednym, a ty byłaś aniołem, taka czysta i niewinna. Ja… ja zniszczyłbym cię.
– Przestań! – krzyknęła, łapiąc do za ramię i przyciągając w swoją stronę. – Draco, ty taki nie jesteś. Draco, ty nigdy nikogo nie zabiłeś.
– Dumbledore – wychrypiał.
– Skończ z tym. Przestań siebie oszukiwać. Zamieszani w to są dwaj poprzedni dyrektorzy Hogwartu, a nie ty. Nikt nie uwierzy w te bajki.
– Hermiono…
– Pamiętasz, jak na gali powiedziałam ci, że zostawiłabym Rona dla ciebie?
– Tak.
– To nie było pod wpływem chwili. Ja nie udawałam. Mówiłam prawdę. Ja też coś do ciebie czułam. Może trochę późno to do mnie dotarło, ale tak kochałam cię. Ale ty mnie odepchnąłeś! Co ty sobie myślałeś?
– Byłaś rozdarta między mną a Weasleyem…
– Wiesz kogo bym wybrała?
– To nie jest takie trudne do odgadnięcia – powiedział gorzko.
– Wybrałabym tego, który mnie odrzucił.
Draco spojrzał na nią ostro.
– Co?
– Tak, Draco, wybrałabym ciebie, gdybyś nie był takim durniem i mnie nie odrzucił.
– Mnie? – powtórzył w kompletnym szoku.
– Tak – powiedziała zanim pochyliła się i wpiła się w jego usta.


Draco jednym uchem słuchał tego, co mówili mężczyźni w garniturach. Jego umysł wciąż był na łące. Chciał jak najszybciej znaleźć się przy Hermionie. Musiał z nią porozmawiać.
– Skończyliśmy panowie? – zapytał znudzonym głosem.
– Cóż, tak – powiedział jeden z nich z wahaniem.
– Dobrze, to możemy już się rozejść. Jest późno i chciałbym wrócić do mojego hotelu.
– Oczywiście, panie Malfoy.


Draco wrócił do hotelu z bukietem kwiatów w ręce. Kiedy otworzył drzwi, zauważył, że w pokoju jest ciemno. Uniósł brwi ze zdziwieniem i powiedział:
– Hermiono?
Nie było odpowiedzi.
– Hermiono?
Włączył światło. Odłożył kwiaty na stolik i zaczął jej szukać. Nigdzie jej nie było. Kiedy wrócił do salonu, zauważył gazetę na stoliku.

Sadie Rayne w ciąży! 
Krążą słuchy, że Draco Malfoy jest ojcem!

– O cholera! – krzyknął, zanim wybiegł z pokoju.
Biegł po schodach najszybciej jak się dało. Potrącił jakiegoś faceta, ale to nie miało znaczenia. Teraz najważniejsza była Hermiona. Wreszcie zbiegł na sam dół i stanął przy recepcji, próbując złapać oddech. Zauważył recepcjonistę, który podszedł do niego i uśmiechnął się szeroko.
– Widziałeś brunetkę ubraną w żółtą sukienkę? – zapytał szybko Draco.
– Tak, jest w barze – odpowiedział mężczyzna.
– W barze?
– Tak.
Draco pobiegł prosto do baru. Zatrzymał się nagle, kiedy zobaczył znajomą osobę o niesfornych włosach, siedzącą przy ladzie. Podszedł bliżej. Siedziała smutna z kieliszkiem whisky w ręce. Patrzyła przed siebie. Przełknął ślinę.
– Hermiono… – wyszeptał.
Poruszyła się nieznacznie, słysząc jego głos, jednak nie spojrzała w jego stronę.
– Nie chcę z tobą teraz rozmawiać. Potrzebuję trochę przestrzeni. Za kilka drinków jakoś się z tym uporam.
– Musimy porozmawiać.
Gwałtownie obróciła się jego stronę.
– Nie! Nie musimy! – prawie krzyknęła. – Pozwól mi się upić, proszę Draco.
Spojrzał na jej twarz i zobaczył łzy spływające po policzkach.
– Proszę, Draco – powiedziała zrozpaczonym głosem.
– Dobrze, ja też muszę się napić, porozmawiamy o tym rano.
– Dziękuję ci – wyszeptała, po czym jednym haustem wypiła kieliszek whisky.
Draco usiadł na krześle obok niej i wypatrywał barmana. Gdy podszedł powiedział:
– Trzy kieliszki wódki.


Hermiona obudziła się ze strasznym bólem głowy. Merlinie, co ona robiła w nocy?
Przypomniała sobie, że się upiła. Skierowała się do łazienki. Szybko zdjęła ubranie i weszła pod prysznic. Zamknęła oczy, pozwalając wodzie spływać po ciele.
Sadie Rayne… ta cholerna kobieta. Nie może zabrać jej Draco. Nie może. Nie pozwoli jej na to. Sięgnęła po szampon i wypuściła go trochę na dłoń. Kiedy to robiła, zauważyła duży pierścionek z brylantem, którego nie miała rano.
Pisnęła, kiedy zrozumiała co się stało.
_____________

Witajcie kochani :) Powracam z kolejnym rozdziałem. Zapewne domyślacie się, co się stało pamiętnej nocy? Nietrudno się tego domyśleć ;) Przyznam szczerze, że jakoś nie miałam chęci na tłumaczenie tego rozdziału, chociaż jest tak istotny dla dalszego rozwoju wydarzeń. Co sądzicie o wyznaniu Draco i sposobie zemsty na tajemniczym mężczyźnie? 
20 rozdział opowiadania jest jednym z najdłuższych w tej historii. Postaram się, żeby pojawił się na blogu w przyszłym tygodniu. Wszystko jest uzależnione od wolnego czasu. Dziś zacznę tłumaczyć 5 rozdział Życia od nowa. Parę dni temu napisałam 5 rozdział Muzycznej misji. Zapraszam do lektury, wystarczy kliknąć TUTAJ. Jeśli chodzi o Muzyczną misję, to postanowiłam, że rozdziały będą pojawiały się częściej. Trochę to komplikuje dodawanie nowych rozdziałów tłumaczeń, ale myślę, że się nie obrazicie, jeśli nowe rozdziały będą pojawiały się raz w tygodniu. Zostaje ich coraz mniej i nie chcę tak szybko kończyć tego tłumaczenia ;)
To tyle. Komentujcie i oceniajcie. Miłego weekendu :) Enjoy! 

wtorek, 10 maja 2016

Rozdział 18

– O mój Boże! – krzyknęła Hermiona, wychodząc z samochodu i dodała: – Nigdy wcześniej nie podróżowałam promem. – Odgarnęła kosmyk włosów żeby lepiej widzieć. – To jest wspaniałe! – powiedziała radośnie, jak mała dziewczynka i uniosła w górę ręce z entuzjazmem, wskazując przepiękną scenerię przed nimi.
Draco oparł się o otwarte drzwi i spojrzał przed siebie. Jego wzrok podążał w innym kierunku niż Hermiony.
Obserwował ją, kiedy stała przy relingu łodzi i podziwiała błękitne morze. Patrzył na nią jak zahipnotyzowany. Jej twarz była pełna radości i zachwytu. Burza loków tańczyła na wietrze. Po godzinnej jeździe samochodem jej włosy przypominały te z Hogwartu. Ale teraz nie wyglądała jak szalony naukowiec, tylko jak nimfa. Gdy w szkole poprawiał jej włosy, rzucała mu mordercze spojrzenia. Teraz zapewne nie miałaby nic przeciwko, chociaż musiał przyznać, że jej mordercze spojrzenia były bardzo urocze.
Hermiona czuła się wolna. I to nie dlatego, że była w bieliźnie. Wreszcie dotarło do niej to, że Ron nie był jej księciem z bajki. Nie powinna z nim być. Nie byli sobie przeznaczeni. Nie rozumiała, dlaczego tak długo z nim była. Wiele razy ją skrzywdził. Ale mimo to robiła dla niego wszystko. Była ślepo w nim zakochana od trzeciego roku nauki w Hogwarcie. Przez te wszystkie lata… pomijając jeden szczególny rok.
Rok po wojnie.
Oparła brodę na poręczy i powróciła myślami do tamtych cudownych chwil.

Oboje byli w Skrzydle Szpitalnym. To był drugi dzień po tym, jak zostali partnerami na eliksirach. To był także dzień, w którym miała miejsce największa eksplozja w historii Hogwartu. Tak duża, że przy sali eliksirów zgromadzili się wszyscy uczniowie.
– To twoja wina! To ty wrzuciłeś do kociołka kolejną stopę mandragory! – krzyknęła Hermiona.
– Moja? Ty nie byłaś lepsza! To ty wrzuciłaś tam trzy ślimaki bez konsultacji ze mną.
– Cóż, nie wiedziałam, że już tam są. Jak dobrze wiesz, kroiłam kiełki, bo stwierdziłeś, że nie będziesz tego robić, bo nie odpowiada ci ich ZAPACH!
– I dlatego to się stało!
– Wierzę, że to wina natury, pan Malfoy ma rację, kiełki pachną gorzej niż gnój. – Usłyszeli głos mężczyzny. Odwrócili się w tym kierunku.
– Profesorze! – Hermiona wyprostowała się na swoim łóżku.
– Pupilek nauczyciela – mruknął blondyn, układając się na łóżku.
Gryfonka odwróciła się i spojrzała na niego ze złością.
– Dobrze się czujecie? – zapytał profesor.
Draco przytaknął.
– Tak, proszę pana – odpowiedziała dziewczyna.
– Doskonale, jak dziś stąd wyjdziecie, zaczniecie swoje dwa miesiące szlabanu! – odparł mężczyzna wesołym tonem.
– Co? – wrzasnęli jednocześnie.

Pierwszy tydzień szlabanu przebiegał bez zarzutu. Hermiona była dość zaskoczona, że przez te wszystkie dni Draco wykonywał wszystko bez zająknięcia się. Nie wyręczał się nią, co bardzo ją dziwiło. Właściwie był bardzo użyteczny i dość sumienny.
– Granger.
– Malfoy – skinęła głową.
– Odrobimy dzisiaj razem lekcje.
Głowa Hermiony gwałtownie uniosła się do góry. Omal nie uderzyła w szafkę, którą czyściła. – Co?
– Słyszałaś. Będziemy razem odrabiać lekcje do końca szlabanu. To wszystko mnie wykańcza i kiedy wracam do dormitorium, nie mam siły odrabiać lekcji. Wiem, że ty masz tak samo – powiedział, spoglądając na nią.
– Nieprawda – zaprotestowała.
– Jasne, więc po prostu śpisz w bibliotece i ślinisz książkę, bo masz na to ochotę?
Hermiona otworzyła usta z oburzeniem. – Ja się nie ślinię! – krzyknęła.
– Oczywiście, że nie – prychnął blondyn.
– W porządku. Możemy napisać razem esej z astronomii. Wymienimy się pomysłami – mruknęła dziewczyna.
Draco przytaknął.
Więc tego wieczoru wspólnie napisali esej. Kolejnego wieczoru zrobili pracę domową ze starożytnych runów. Później uczyli się historii rewolucji goblinów na najbliższy test. Między nimi zapanowało coś w rodzaju rozejmu.

– Malfoy, zobacz mam 98% z testu! – powiedziała Hermiona radośnie, podchodząc do niego.
– To świetnie, Granger. Pozwól, że powieszę go na lodówce – odparł Draco z uśmieszkiem.
Przewróciła oczami. Po tygodniu wspólnej nauki i pracy, przyzwyczaiła się do jego paskudnych żartów.
– Tak mugole to nazywają, prawda?
– Tak – westchnęła i zapytała: – A tobie jak poszło?
Draco uśmiechnął się i podał jej pergamin ze swoim testem. – Do zobaczenia na eliksirach, Granger.
Hermiona obserwowała jak odchodził spokojnym krokiem. Potem spojrzała na jego test i oniemiała. 99%. Dostał dziewięćdziesiąt dziewięć! Jak on to…
– Draconie Malfoy, wróć tu natychmiast! – wrzasnęła, podążając krok w krok za nim.
Niektórzy uczniowie i profesorowie, chociaż nie, wszyscy uczniowie i profesorowie byli zdumieni faktem, że Draco Malfoy śmieje się z Hermioną Granger i z entuzjazmem opowiada jej w jaki sposób udało mu się uzyskać jeden procent więcej od niej.

Profesor Brundy, nauczyciel eliksirów, podał każdej parze kartkę ze składnikami na eliksir, który mieli wykonać. Dzisiaj profesor wybrał trzy mikstury. Podszedł do nich i uśmiechnął się serdecznie.
– Proszę, spróbujcie nie wysadzić w powietrze tego eliksiru – powiedział, podając kartkę blondynowi.
Hermiona zarumieniła się. – Oczywiście, panie profesorze.
– Naprawdę, Granger? – zapytał Draco, kiedy nauczyciel zniknął z pola widzenia.
– Co znowu?
– Oczywiście, PANIE PROFESORZE. I ty się zastanawiasz, dlaczego nazywam cię pupilkiem nauczycieli?
– Nie zastanawiam się. Wiem, że nie rozumiesz jak ważne jest bycie uprzejmym wobec ludzi, ale…
– Oczywiście, że wiem. Jestem Malfoyem. Wierz mi, nauczyłem się być miły i podlizywać się w tym samym czasie.
– Oh, tak. Nie wątpię – prychnęła.
– Cóż, przynajmniej w jednym się zgadzamy. Więc, co to za eliksir?
– Zmora wilka.
– Zaczynajmy. Nawiasem mówiąc, jeśli nie dostaniemy Wybitnego, zamienię się w fretkę.
– Okay, zanotowałam – odparła Hermiona, patrząc na listę składników, po czym szybko poszła po ingerencje.
Godzinę później profesor Brundy sprawdzał ich eliksir. Powąchał. Potem spojrzał na kolor. Nalał trochę eliksiru na płytkę Petriego i czekał. Kropla zamieniła się w klarowną ciecz.
– Idealny – mruknął mężczyzna.
Draco głośno odetchnął, a Hermiona omal nie podskoczyła z radości. Zamiast tego położyła dłoń na ręce Draco i lekko ścisnęła. Kiedy go dotknęła, omal nie podskoczył z szoku.
– Chodź, powinniśmy dzisiaj zrobić pracę domową z transmutacji – powiedziała, wciągając go za sobą do biblioteki.
Profesor Brundy patrzył na tą dwójkę ze zdumieniem. Jak to możliwe, że w ciągu dwóch tygodni te dwie nienawidzące się osoby, stały się tak jakby przyjaciółmi? Ale cieszył się z takiego obrotu sprawy. Słyszał o nich wiele dobrego.
Dwoje najinteligentniejszych uczniów w klasie. Każdy z nich wiele stracił. I ten rok prawdopodobnie jest dla nich jednym z najtrudniejszych. Oboje wyglądają tak jakby potrzebowali czyjegoś wsparcia i ochrony. Wydają się tacy samotni. Połączył ich razem, bo zauważył, że bez swoich dawnych przyjaciół czują się zagubieni. Miał nadzieję, że przy okazji zaczną się tolerować. Nie powiedział im, że jako jedyni mieli przygotować zmorę wilka. To bardzo trudny eliksir, ale miał nadzieję, że sobie z nim poradzą i nie wysadzą go w powietrze tak jak ostatnim razem. Cieszył się, że do siebie pasują i są dla siebie uprzejmi.

Dwa tygodnie później zaczął się sajgon. Mieli bardzo dużo zajęć w godzinach porannych. Samotnie chodzili na lunch. Po nim uczyli się wspólnie na błoniach. Potem rozchodzili się na osobne zajęcia. Później spotykali się na wspólnych zajęciach. Jedli obiad. I wieczorem odrabiali wspólnie pracę domową.
Draco zamknął książkę i zobaczył Hermionę, która leżała na stole z  głową opartą na przedramionach.
– Granger.
Brak odpowiedzi.
– Granger. – Delikatnie ją dotknął.
Przesunęła się, ale nie obudziła się.
– Granger. – Spróbował jeszcze raz.
– Tato zaopieeeeeeekuj się mnąąąąąąąąą – jęknęła Gryfonka.
Blondyn uniósł brwi. Granger właśnie nazwała go tatą. Co do cholery?
– Granger.
– Śpię.
– Granger, mam nadzieję, że nie udajesz.
Usłyszał ciche chrapanie. Pochylił się bliżej, żeby się przyjrzeć. Spała jak kamień.
– Merlinie – mruknął pod nosem. Nie widząc innego wyjścia, podniósł ją z krzesła. Położył jej głowę na swoim ramieniu, żeby było mu łatwiej ją nieść i żeby było jej wygodniej. Trzymał jej ciało przed sobą. Omal jej nie opuścił, kiedy zarzuciła mu ręce na szyję.
– Cholera jasna, nie mogę sobie wyobrazić, co powiedziałby Blaise, gdyby to widział.
– Powiedziałbym: nie otumaniłeś jej, prawda? Bo jeśli tak, to nie jestem pewny czy mogę ci pomóc w ucieczce stąd.
– Nie otumaniłem jej. Ona po prostu jest… zmęczona.
Blaise odetchnął z ulgą.
– Cóż za ulga. Ale dlaczego niesiesz ją tak, jakbyście byli na miesiącu miodowym?
Draco spojrzał na przyjaciela. – Zamknij się i przynieść nasze torby.
– Nasze?
– Tak, nasze. Moją i Granger. Nie mogę zajmować się nią i nieść toreb.
– Czy ja wyglądam na muła?
– W tej chwili tak. A teraz zachowaj się jak facet i przynieś nasze torby.
– Można by pomyśleć, że niesiesz Hermionę jakby była cennym skarbem – skomentował Zabini.
– Blaise – ostrzegł Draco, mrużąc gniewnie oczy.
– No co? To tylko spostrzeżenie. Nie zakochałeś się w niej, prawda?  Chodzi mi oto, że spędzacie ze sobą bardzo dużo czasu. Niektórzy spekulują…
– Ludzie powinni zająć się swoimi sprawami – prychnął blondyn.
– To prawda, ale wy… między wami jest chemia…
Draco otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale Blaise powstrzymał go gestem ręki.
– I to nie dlatego, że jesteście parą na eliksirach. Między wami jest coś, co sprawia, że do siebie pasujecie – powiedział, puszczając oczko.
– Masz urojenia, Blaise. A tak w ogóle, to kiedy zacząłeś mówić do Granger po imieniu?
– Kiedy zaprosiłem ją na randkę.
– Co?
– Żartuję!
– Ja myślę – Draco posłał przyjacielowi mordercze spojrzenie.
Nagle obaj zauważyli Ginny Weasley. Popatrzyli po sobie. Blaise poruszył sugestywnie brwiami. Draco westchnął i krzyknął: – Hej, Weasley.
Ginny odwróciła się i jej oczy się rozszerzyły. – Co zrobiłeś Hermionie, ty draniu!

Następnego dnia na eliksirach Hermiona pociągnęła Draco za rękaw.
– Tak, Granger?
– Dziękuję za wczoraj. Słyszałam od Ginny i Blaise’a co zrobiłeś – powiedziała, uśmiechając się nieśmiało.
– Czy powiedzieli ci, że myśleli, że chciałem cię otruć?
– Nie – zaśmiała się i zapytała: – Naprawdę tego chciałeś?
– Tak, myśleli, że mam złe zamiary wobec ciebie. – Spojrzał ostro w jej kierunku.
– Cóż, twoja reputacja cię wyprzedza.
– Nie muszę uciekać się do tak prymitywnych metod, żeby zdobyć dziewczynę. – Uśmiechnął się przebiegle.
– Oh, spadaj. – Szturchnęła go i zapytała: – Więc, jaki eliksir mamy przygotować?
– Amortencję.
– Mówisz poważnie? – zapytała z szeroko otwartymi oczami.
– A wyglądam jakbym żartował? – zapytał, pokazując jej kartkę ze składnikami.

– Gotowe – ogłosił blondyn, kiedy mikstura przybrała idealny perłowy kolor. Popatrzył na Hermionę i wskazał ręką kociołek z bulgoczącym eliksirem. – Proszę, Granger, możesz powąchać.
– Dlaczego ja?
Draco wzruszył ramionami. Hermiona spojrzała na niego wzrokiem, który mówił „jesteś tchórzem”. Znowu wzruszył ramionami.
Pochyliła się i powąchała.
– Czy nadal czujesz zapach świeżej trawy, nowego pergaminu i pasty do zębów? – zapytał jakby od niechcenia.
Głowa dziewczyny szybko uniosła się do góry. – Skąd wiesz? Pamiętasz.
– To była najzabawniejsza rzecz, którą usłyszałem w tamtym roku. Oczywiście, że pamiętam.
Spojrzała na niego zdumiona. – Cóż, wciąż czuję zapach pergaminu, trawę i pastę do zębów, ale jest coś jeszcze… Nie wiem, co to. Ale to jakby znajome. Poczułam taki zapach we śnie.
Draco spojrzał na nią z rozbawieniem. – Okay. Myślę, że już się napracowałaś. Wyłączmy kociołek, bo aż tutaj czuję ten zapach.
– Oh, a co czujesz? – zapytała z zainteresowaniem.
– Nie powiem – mruknął pod nosem.
– Co? Ale ja ci powiedziałam!
– Z własnej woli, oczywiście.
– Oszukałeś mnie. To nie fair, Malfoy. I ty dobrze o tym wiesz – powiedziała wzburzona i ostentacyjnie założyła ręce pod boki.
– Wiem o wiele więcej, Granger – odparł, uśmiechając się w swoim stylu.

Dopiero wczoraj zrozumiała, jaki zapach wtedy czuła. Poznała go, kiedy płakała oparta o ramię Draco, w nocy gdy Ron kolejny raz ją wystawił. To był zapach Draco. Jak to możliwe, że przez trzy lata tego nie odgadła?
– Jesteś już głodna?
Hermiona nadal zamyślona odwróciła się w stronę, skąd usłyszała znajomy głos. – Co proszę?
– Podróż promem będzie trwała półtorej godziny – powiedział Draco, wskazując gmach za nim. – Mają tu przyzwoitą restaurację.
Usta Hermiony uformowały się w wielkie O. – Tak, właściwie jestem trochę głodna. – Uśmiechnęła się do niego.
– Super. Ja umieram z głodu. Chodźmy.
– Pójdziemy, jak się przebiorę – odparła panna Granger.
Draco odwrócił się i powiedział krótkie: – Co?
Spojrzała na niego i położyła ręce na biodrach. – To co mam na sobie, nie nadaje się do restauracji.
– Dlaczego nie?
– Bo nie.
– Daj spokój, Granger, żyj chwilą.
– Żyję aż za długo.
– Bądź spontaniczna. – Blondyn uśmiechnął się, wiedząc, że jeśli będzie ją namawiał, w końcu się zgodzi.
– Jestem spontaniczna! – krzyknęła, wyrażając przy tym swoje oburzenie.
– Dobra, wyjmę twoją walizkę z bagażnika – westchnął.
Spojrzała na niego. – Nieważne, chodźmy – prychnęła, przechodząc obok niego.
Draco uśmiechnął się złośliwie, idąc za nią. Zadbał oto, żeby być w pewnej odległości, aby mieć fajny widok.
– Draconie Malfoy, jeśli będziesz gapił się na mój tyłek, przeklnę cię.
Blondyn uśmiechnął się i zaczął robić dłuższe kroki. Kiedy pojawił się koło niej, położył jej rękę na talii i szepnął do ucha: – Oczywiście, kochanie.
Hermiona posłała mu mordercze spojrzenie. On tylko uśmiechnął się uroczo. Uszczypała go.
– Ała!


– Dzień dobry. – Ładna kelnerka o blond włosach podeszła do nich i zapytała: – Ile osób?
– Dwie – powiedziała Hermiona.
– Oczywiście, proszę za mną – odparła dziewczyna, prowadząc ich przez restaurację.
Kiedy zamówili, Hermiona poszła do łazienki. Gdy tam weszła, zauważyła mężczyznę w średnim wieku. Prawdopodobnie po pięćdziesiątce. Podszedł do niej. Wyglądał na bogatego. Jego strój był bardzo podobny do takich, które lubił nosić Draco. Nienaganne i kosztowne. Jego zaczesane włosy i zadbany strój powodowały, że przykuwał uwagę.
– Przepraszam panią – powiedział niskim głosem.
– Tak? – zapytała, uśmiechając się uprzejmie.
– Czy to twój partner? – zapytał, wskazując ręką Draco.
– Tak, proszę pana – odpowiedziała krótko.
Mężczyzna przeskanował ją wzrokiem z góry na dół. Jego oczy błyszczały. Hermiona zadrżała, czując jego wzrok.
– Bez względu na to, ile ten młody człowiek płaci… ja to podwoję. Pięćset tysięcy, milion. Mogę zapłacić. – Mrugnął. – Oto moja wizytówka. Proszę do mnie zadzwonić.
Hermiona próbowała oddać mu kartkę. – Nie wiem o co panu chodzi…
– Jest pani damą do towarzystwa?
– Co?! – krzyknęła. – Nie jestem damą do towarzystwa.
– Tak założyłem. Pani sukienka…
Hermiona odwróciła się i odeszła, nie pozwalając mężczyźnie dokończyć zdania. Skierowała się wprost do Draco.
– Daj mi kluczyki – powiedziała, podchodząc do niego.
– Dlaczego?
– Bo muszę się przebrać i to zaraz!
– Myślałem, że jesteś gotowa…
– To było zanim jakiś facet pomyślał, że jestem damą do towarzystwa i dał mi swoją wizytówkę!
Draco niemal się zakrztusił.
_______________

Witajcie :) w to wtorkowe popołudnie publikuję 18 rozdział. Jak wrażenia? Podobało się? Tak wiem, zapewne będziecie narzekać na długość, ale to niestety nie jest ode mnie zależne. Generalnie rozdział tłumaczyło się bardzo przyjemnie. Stwierdzam, że wspomnienia, które autorka wymyśliła są bardzo urocze i miałam wielki uśmiech na twarzy, kiedy je czytałam :)
Kolejny rozdział prawdopodobnie pojawi się w piątek, ewentualnie w sobotę, bo mam święto zakładu i zapowiada się gruba impreza :D Także czekajcie cierpliwie ;) Informacja dla fanów Życia od nowa: 4 rozdział pojawi się w czwartek, a tych którzy nie czytali zapraszam na 3 rozdział (akcja się rozkręciła, więc warto przeczytać).
Przy okazji zapraszam do głosowania w konkursie na miniaturkę zorganizowanego przez Stowarzyszenie Dramione. Głosować można do 22 maja. 
To tyle. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia :) Enjoy!
Mia Land of Grafic